Historia pewnej miłości

Ravi

To dokładnie była niedziela dwa trzynaście rocznik Chłopak jeszcze młody pomyślał by gdzieś wyskoczyć Zachód słońca wieczór już się w sumie zbliżał On krótko ubrany przechadzał się po ulicach Przez chwilę pomyślał wyskocze jeszcze nad zalew Tam zobaczył dziewczynę szybkim krokiem ruszył dalej Spojrzał na nią była śliczna płakała siedziała sama Usiadł obok się przywitał ona nie odpowiedziała On kontynuował co robisz tu o tej porze? Cichy szloch otarcie łez to była jej odpowiedź Nie znali nawet swych imion a on ją przytulił Gdy patrzyli tak na siebie powiedział głowa do góry Dał jej chusteczkę mówił już nie musisz płakać Przedstawili sie sobie już nie widzieli świata Mieszkała niedaleko on nawet o tym nie wiedział Pożegnali się powiedzieli do zobaczenia Nazajutrz umówili się znowu tam gdzie wczoraj Długie rozmowy aż do wieczora Ona była już szczęśliwa przy nim tak się czuła On pomyślał że to ta jedyna ta druga połówka Po wróceniu już do domów pisali jeszcze na kompie On z bagażem doświadczeń jednak teraz było dobrze Minęło kilka dni zbliżali się coraz bardziej W końcu on ją pocałował i wtedy jakby czar prysł Pobiegła szybko do domu w którym się zamknęła Usiadła w kącie w pokoju wiedziała ze to już bez znaczenia On załamany robił wszystko by się skontaktować Doszło do tego że zapukał do jej okna Nie wiedziała co zrobić wpuściła go do środka On zapytał co się stało przecież ja Cię mocno kocham Wtedy już wiedziała że nie może dłużej milczeć Też Cię kocham bardzo mocno lecz Ty musisz o czymś wiedzieć Mam w sobie coś takiego co zjada mnie od środka Pieprzony rak lekarze nie dają tygodnia Przepraszam Cię za wszystko przepraszam że rozkochałam Teraz musisz mnie opuścić che zostać teraz sama W jego głowie masa myśli był przerażony Nie zostawię Cię tu samej chcę mieć Cię przy sobie Te kilka dni było dla ich dwojga ciężkie Korzystali z tych dni on dawał jej wielkie szczęście W którymś momencie zrobiła się strasznie słaba On ją bardzo mocno przytulił powiedział mnie nie zostawiaj Powiedziała że jest dobrze rozmawiali aż słońce zaszło Wiedział już wtedy że wiele jej nie zostało Był strasznie roztrzęsiony lecz nie dał po sobie poznać Ona też robiła wszystko walczyła z rakiem do końca W nocy czuwał tuż obok jej łóżka Do samego rana gdy już się nie obudziła On szybko wstał zobaczył że ona nie oddycha Telefon na pogotowie proszę bądźcie tu natychmiast Lecz gdy przyjechali to i tak było za późno Chłopak załamany przytulił ją już ostatni raz Po pogrzebie przychodził na grób codziennie Opowiadając o swym życiu o tym że tak strasznie tęskni Że nie daje już rady teraz stoi zapłakany Boże powiedz mi dlaczego ja chce do swej ukochanej Gdy wyszedł już z cmentarza to wsiadł na swój motocykl Widział że nadjeżdża TIR włączył zapłon gaz i zamknął oczy Nagle usłyszał klakson chwila bólu i ukojenie Dołączył do ukochanej teraz są szczęśliwi w niebie

Written by: Lyrics Licensed & Provided by LyricFind

Create your own version of your favorite music.

Sing now

Kanto is available on:

google-playapp-storehuawei-store